Rtęć jest metalem ciężkim, który w normalnych warunkach występuje w stanie ciekłym.
Dawniej rtęć była nazywana żywym srebrem. Nazwa ta przetrwała w symbolu pierwiastka. Hg to skrót od „hydrargyrum”, czyli „wodne srebro”. W wielu językach jej nazwa pochodzi od rzymskiego boga handlu, Merkurego, znanego ze swojej ruchliwości i szybkości. Naszych przodków fascynował wysoki ciężar właściwy rtęci. W Azji bogacze mieli w domach małe baseny wypełnione rtęcią, bawiąc się leżeniem na niej. Prawie wszystkie znane wtedy metale też pływały na powierzchni rtęci. Wyjątkiem było złoto. Zabawy starożytnych z rtęcią na pewno przyczyniły się do wielu przedwczesnych zgonów. Pary rtęci są bowiem silnie toksyczne, a metal ten powoli paruje nawet w temperaturze pokojowej. Także wiele jego związków ma właściwości trujące. W książce „Alicja w krainie czarów” występuje postać Szalonego Kapelusznika. Znane jest angielskie określenie „szalony jak kapelusznik” (mad as a hatter). Skąd się wzięło? Otóż w dawnych czasach do produkcji filcowych kapeluszy wykorzystywano azotan rtęci. Osoby narażone na kontakt z tym związkiem dość szybko wykazywały objawy chronicznego zatrucia tym metalem, które objawiały się jako szaleństwo. Bardziej toksyczne niż nieorganiczne są organiczne związki rtęci, szczególnie pochodne metylortęci oraz dwumetylortęci.
Związki te mają tendencję do kumulowania się w organizmach zwierząt morskich, takich jak ryby i kraby. Badania pokazują, że stężenie związków rtęci w mięsie ryb może być nawet 10 tys. razy większe niż w otaczającej je wodzie. W 1956 roku w okolicach japońskiej zatoki Minamata miejscowy zakład produkujący tworzywa sztuczne uwalniał do oceanu ścieki zawierające właśnie metylortęć. Kumulacja tego związku w mięsie ryb i krabów, które stanowiły podstawę diety miejscowej ludności, doprowadziła do masowych zatruć, które znamy dziś pod nazwą choroby z Minamaty. Metylortęć może także powstawać w naturze z nieorganicznych związków rtęci, dlatego niezbędne jest ścisłe monitorowanie użycia tego pierwiastka.
Konwencja z Minamaty We wrześniu 2014 roku Polska, wraz z ponad 140 innymi państwami, podpisała specjalną konwencję, nazywaną Konwencją z Minamaty. Dotyczy ona ograniczenia, a w końcowym efekcie zakazu stosowania rtęci i jej związków. Nacisk położono przede wszystkim na zakaz stosowania rtęci metalicznej w kopalniach, ale do 2020 roku zakaz ma obejmować wszystkie produkty zawierające rtęć i jej toksyczne związki. Na razie zakaz nie obejmuje tiomersalu, który jest nadal stosowany w niektórych szczepionkach i produktach kosmetycznych. Oczywiście nie oznacza to, że rtęć zniknie w ogóle. Pewne związki tego pierwiastka będą nadal stosowane w przemyśle jako katalizatory, nadal będzie stosowana rtęć w technice czy badaniach naukowych.
Badania naukowców dowiodły, że znaczące ilości oparów rtęci uwalniają się z plomb amalgamatowych oraz w trakcie ich usuwania.
Podsumowując, na rtęć narażamy się sami. Większość rtęci obecnie występującej w przyrodzie ożywionej to efekt naszej działalności, efekt krótkowzroczności lub chciwości. Jest to spowodowane tym, że albo skutki takich działań nie były znane, albo o nich nie myślano zawczasu. Niestety wyniki naszych działań utrzymają się jeszcze wiele lat. Musimy być ich świadomi i wiedzieć jak im zapobieać. We współczesnym świecie z rtęcią należy postępować ostrożnie, by nie powtarzać błędów przeszłości.
Po ustaleniach Konwencji z Minamaty dla przeciętnego człowieka zarówno rtęć metaliczna, jak i jej związki przestaną być dostępne. Tak jak niedostępne są już (przynajmniej w Unii Europejskiej) od kilku lat klasyczne termometry rtęciowe do pomiaru ciepłoty ciała.
Niepokój budzą za to amalgamatowe wypełnienia w zębach. Znakomite własności amalgamatów i łatwość ich przygotowania przez wymieszanie, szybkie wiązanie po wypełnieniu ubytku zadecydowały o upowszechnieniu tego materiału. Ciekawe, że lekarze specjalnie nie protestowali, chociaż to oni właśnie byli najbardziej narażeni na pary rtęci w czasie przygotowywania wypełnień(w formie niekapsułkowanej) jak i przede wszystkim podczas późniejszego usuwania tychże wypełnień.
Ale tego zagrożenia nie widzi się ani nie czuje!
Rtęć wchłaniana nawet w małych dawkach kumuluje się w organizmie człowieka i przyczynia do ostrych zatruć. Trzeba wiedzieć ze rtęć również przenika przez łożysko do płodu, a do organizmu niemowląt dostaje się także z mlekiem matki.
Trujące są pary rtęci wchłaniane przez drogi oddechowe oraz większość jej związków, zarówno nieorganicznych, jak i organicznych. Rtęć utrudnia organizmowi wytwarzanie glutationu, najważniejszego enzymu oczyszczającego nasz organizm z trucizn. Jony rtęci wiążą się z białkami i blokują enzymy ważne dla funkcjonowania organizmu. Toksyczność rtęci polega na niszczeniu błon biologicznych i łączeniu się z białkami organizmu. W ten sposób rtęć zakłóca wiele niezbędnych do życia procesów biochemicznych.
Rtęć wchłania się przez drogi oddechowe w postaci par. Z płuc dostaje się do krwi, gdzie wnika do erytrocytów, w których jest utleniana. Kumuluje się w nerkach, uszkadzając je.
Ostre zatrucie oparami rtęci wywołuje zapalenie płuc i oskrzeli prowadzące niekiedy do śmiertelnej niewydolności oddechowej. Inne objawy to: krwotoczne zapalenie jelit, niewydolność krążenia, zapalenie błony śluzowej jamy ustnej. Uszkodzeniu ulegają również nerki i układ nerwowy.
Spożycie związków rtęci powoduje ślinotok, wymioty, krwawą biegunkę, martwicę błony śluzowej jelit. Pojawia się również pieczenie w przełyku. Podobnie jak w zatruciu drogą oddechową uszkodzone zostają nerki.
Zatrucie przewlekłe małymi ilościami rtęci powoduje początkowo niespecyficzne objawy takie jak ból głowy i kończyn, osłabienie. W późniejszym czasie dochodzi do zapaleń błon śluzowych przewodu pokarmowego, wypadania włosów i zębów oraz wystąpienia charakterystycznego niebiesko-fioletowego rąbka na dziąsłach. Obserwuje się też postępujące uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego: zaburzenia snu, upośledzenie koncentracji, zaburzenia pamięci, zmiany w osobowości. Później pojawiają się drżenia rąk i nóg, niezborność chodu. Charakterystycznym objawem jest zmiana charakteru pisma na tzw. “drżące pismo”. W zatruciu przewlekłym również obserwuje się uszkodzenie nerek.
Podsumowując, na rtęć narażamy się sami. Większość rtęci obecnie występującej w przyrodzie ożywionej to efekt naszej działalności, efekt krótkowzroczności lub chciwości. Jest to spowodowane tym, że albo skutki takich działań nie były znane, albo o nich nie myślano zawczasu. Niestety wyniki naszych działań utrzymają się jeszcze wiele lat. Musimy być ich świadomi i wiedzieć jak im zapobieać. We współczesnym świecie z rtęcią należy postępować ostrożnie, by nie powtarzać błędów przeszłości.